Odc. 54. Biznesowe żądze czy charytatywne działanie.

Taki „codzienny”, mój menedżeryzm uczy, że ludzie kierują swoimi zachowaniami motywowani zyskiem. W opracowaniu: „Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów”, niejaki Adam Smith pisał: ..nie od przychylności rzeźnika, piwowara lub piekarza spodziewamy się naszego obiadu, lecz od ich dbałości o własny interes. Nie odwołujemy się do ich humanitarności, lecz do ich egoizmu, i nie mówimy im o naszych potrzebach, lecz o ich korzyściach. Jedynie żebrak godzi się z tym, by zależeć głównie od łaski swych współobywateli. Ja na tej teorii zbudowałem bardzo dużo swoich spraw, a inni praktycznie wszystko – począwszy od współczesnych, własnych przedsiębiorstw, poprzez całe gałęzie gospodarki, aż po bardzo poważne systemy motywacyjne w firmach. Zastanawia mnie czy to aby cała prawda? Gdyby wyłącznym motywem działania ludzi były czynniki ekonomiczne, nigdy nie powstałyby: przeglądarka typu Google, Firefox, czy system operacyjny Linux, albo Wikipedia. Skąd bierze się fenomen „darmowego dawania”? Jeśli nie chęć zysku – sprawia, że tysiące ludzi poświęcają tysiące swoich prywatnych godzin na rozwijanie czegoś, za co nigdy nie dostaną wynagrodzenia w gotówce?

Stara moja prawda, że jeśli nie jesteś klientem to raczej na pewno jesteś towarem. Zastanówcie się, czy  rzeczywiście darmowe  są: np.: Google Chrome, Nasza Klasa, Facebook, i Dropbox. Prosta odpowiedź brzmi: nie. Niektóre z nich (np. Dropbox albo Google) posługuje się systemem tzw.: freemium. Ograniczona, podstawowa usługa (np. 10 GB w Dropboksie) jest za darmo. Ale gdy już więcej to Musisz dokupić dodatkowe bajty. Zatem prowokujemy Ciebie, odbiorco i zachęcamy do skorzystania z naszej usługi, ale kiedy już ci się ona spodoba i będziesz chciał dłużej, więcej to dokup płatną wersję. Wpływy z niej wykorzystujemy do stworzenia darmowej oferty – którą można traktować jako element promocji i reklamy, takiej jak np. darmowe poczęstunki w supermarkecie a jak Ci zasmakuje to więcej sobie kup. No i jeszcze inaczej jest z serwisem Facebook. Jest on darmowy, ponieważ Facebook zarabia na sprzedaży danych marketingowych i socjologicznych dotyczących klientów. Co robią, gdzie bywają, o czym mówią, z kim się komunikują. Inne przedsiębiorstwa są skłonne za to dać krocie – pozwalają one przewidywać trendy rynkowe, zachowania klientów itd. Ktoś więc płaci za klientów – choć nie oni sami.

Opisane powyżej dwa sposoby wcale nie są w pełni niekomercyjne i dają się wyjaśnić na gruncie tradycyjnej ekonomii. Zyski, przychody Twojej firmy są albo odłożone w czasie (freemium), albo pochodzi od kogoś innego niż główny użytkownik.

To troszkę moje marzenie a właściwie filozofia krzewić wiedzę i rozwój w sposób niekomercyjny. To tak jak niejaki Linus Torvalds, który żyje skromnie w Portland, w stanie Oregon. Pracuje w założonej przez siebie fundacji, jeździ uzywanym samochodem co jasno pokazuje, że dobra luksusowe nie są dla niego ważne. A tymczasem mógłby być jednym z najbogatszych ludzi na świecie. W roku 1990 stworzył jądro systemu operacyjnego Linux, wersję popularnego (i bardzo drogiego) systemu UNIX. Zamiast założyć – jak wielu innych kolegów z Helsinek – firmę, która będzie go rozpowszechniać, wrzucił źródła do sieci i pozwolił wszystkim nie tylko je stosować i kopiować, ale także modyfikować bez ograniczeń. Warunek był jeden: oni także mieli swoją pracę udostępnić za darmo i dać dostęp do źródeł./* Wiecie, a nawet można w przybliżeniu obliczyć, że na świecie działa około trzech miliardów komputerów i około miliarda urządzeń dodatkowych (peryferyjnych). Linux jest najpopularniejszym systemem na serwery, zaś około połowa smartfonów pracuje pod kontrolą systemu Android, opartego na Linuksie. Linus Torvalds znalazł dziesiątki tysięcy naśladowców – dzisiaj oprogramowanie o otwartych źródłach (open source) to nie tylko system operacyjny, ale także platformy aplikacyjne, systemy baz danych, programy do obróbki graficznej i statystycznej itd. Jakością nie różnią się od bardzo drogich systemów komercyjnych. Większość z nich pisana jest przez najwyższej klasy specjalistów, którzy na co dzień za swoje usługi pobierają bardzo wysokie stawki./* A fenomen Wikipedii? Wszak hasła do Wikipedii, darmowego źródła wiedzy, pisane są przez licznych mędrców, specjalistów ze świata techniki, nauki i sztuki. Trzeba się pochwalić, że polska wersja Wikipedii jest piątą pod względem liczby haseł, a w przeliczeniu na liczbę osób, które mówią po polsku – zdecydowanie pierwszą na świecie. Zaciekawiło mnie, jako poszukiwacza nowych przestrzeni biznesowych co sprawia, że ci wszyscy „mądrale”, ludzie wiedzy i biznesu za pieniądze, ślęczą wieczorami, po przebraniu się w dresy i opracowują niekomercyjne hity, które są ponad czasowe? Tworzą fenomenalne produkty, takie jak np.: serwer Apache. Nie napędza ich chęć niesienia pomocy lub dobroczynność. Nie robią tego z litości ani poczucia misji czy nawiedzenia. Według badań najważniejszym czynnikiem napędzającym twórców typu open source oraz „wikipedystów” jest potrzeba samorealizacji. Udowodnienia sobie czegoś więcej ni materializmu. Wtłoczeni na co dzień w korporacyjne machiny, układy, projekty tkwią w poczuciu, że nie wykorzystują w pełni posiadanych talentów i wiedzy. Tworząc coś własnego i niekomercyjnego, tak jak ja: realizują potrzebę nieskrępowanej wolności i kreatywności, kanalizują twórczą energię, która rozsadza ich od środka. Najciekawsze, że uczestnicząc w społeczności takich samych jak oni, wchodzą w interakcje, nawzajem się uczą, napędzają i inspirują. To fundamentalna potrzeba, ta sama, która sprawia, że jako dzieci budujemy wieże z klocków i następnie burzymy je przy akompaniamencie śmiechu. /* Ludzie doskonale się bawią przy tworzeniu darmowych narzędzi lub darmowych systemów. Tworzą rozwiązania, na które nigdy nie wpadliby w życiu zawodowym. To to nieskrępowanie i brak zasad oraz potrzeba bycia docenionym przez społeczność jest kolejnym motywatorem. Trzeba pamiętać, że darmowe oprogramowanie czy hasła Wikipedii tworzone są przez ludzi o wysokim poczuciu własnej wartości i bez problemów materialnych. To nie uznanie szefa, a środowisko specjalistów takich jak oni jest dla nich ważne. Następny powód to wdzięczność. Jeśli na co dzień korzysta się z darmowego oprogramowania, w końcu odczuwa się potrzebę dołączenia do społeczności jego twórców. Tak samo zresztą jest z darmowymi treściami – dokumentacją czy blogami fachowymi, których wartość często jest taka sama jak płatnych konsultacji. Moja strona i prowadzony blog zacząłem tworzyć, kiedy jak w moim doktoracie, stwierdziłem lukę . Wtedy już wiedziałem, że mając doświadczenie i wiedzę na ten temat, tworzyłem kolejny odcinek mojego Vademecum. Dla mnie jest to technicznie bardzo proste. Radość z publikowania czegoś, co inni uznają za przydatne i dyskutują na ten temat warta jest wiele więcej niż pieniądze, które mógłbym dostać za publikację w fachowym periodyku. Przedsiębiorstwa starają się też wspierać darmowe rozwiązania z powodów czysto biznesowych. Klasycznym przykładem jest Google, którego biznes zależy od szeroko rozumianego rozwoju internetu. Dostępność możliwie dużej liczby możliwie otwartych treści pozwala rosnąć rynkowi, na którym działa; jednocześnie korzystając z darmowego oprogramowania i łożąc pieniądze na jego doskonalenie zapewnia sobie zmniejszanie kosztów operacyjnych. Nie bez powodu jest więc głównym sponsorem wielu fundacji, na czele z fundacją Mozilla, rozwijającą popularną przeglądarkę Firefox.

Na koniec, jak zawsze, powiem, że istnieje takie pojęcie jak społeczna odpowiedzialność przedsiębiorstw (Corporate Social Responsibility, CSR). Stworzenie np. darmowego oprogramowania dla szkółki sportowej, instystucji publicznej albo hasła w Wikipedii na temat Twojego lub mojego miasteczka, w której zlokalizowane jest biuro Naszego przedsiębiorstwa, może być dobrym sposobem na pokazanie humanistycznej twarzy szefa i jego organizacji.

Jak zwykle, po szczegóły i konsultacje ZAPRASZAM do mojego biura. A na tych łamach ZAPRASZAM do dyskusji.