odc. 73. Czy można kochać kłamczucha?

Kochane kłamstewka czy to szlachetna konieczność?

„Nie znam klucza do sukcesu, ale kluczem do porażki jest próbowanie zadowolenia wszystkich wokół.”                                                 Bill Cosby

Czy przypadkiem nie jest tak, że ludzie troszkę lubią kłamców i nie bardzo chcą pełnej szczerości?

Koronny mój przykład tego to sławetne diagnozy i opinie lekarskie, kiedy obłożnie chory pacjent nie zostaje szczerze poinformowany o swojej chorobie, by np. po prostu się nie załamał? Równie często mówimy komplementy innym osobom pomimo, że szczerze się owe w ogóle nie podobają? Dlaczego po prostu nie powiedzieć, nie mówić naszym mamom czy bliskim, że nie mamy ochoty na spędzenie większej ilości czasu z nią lub z nimi? Zapewne by to wszyscy zrozumieli a nie my staramy się   ”rozumieć za nich”. Czy tak naprawdę nie chronimy tym czasem naszych własnych uczuć.  Może po prostu nie chcemy mieć żadnych wyrzutów sumienia, że zachowaliśmy się brzydko, niewłaściwie, nieelegancko czy nieuprzejmie. Jak znam życie to pewne, że się na nas to prędzej czy później zemści. Zróbmy swój rachunek sumienia: czy i jak często mówimy bajdy i rzeczy, które nie do końca są prawdą, po to by sprawić, że inny człowiek, osoba poczuje się lepiej? Z jaką częstotliwością acz delikatnie, tak przynajmniej mi się wydaje, manipuluję różnymi faktami, by stały się „lepsze” i wyglądały lepiej niż w praktyce i rzeczywistości? U mnie, przyznaję się „bez bicia”, odpowiedź na to pytanie brzmi: dość często. Jestem przekonany i pewny, że taki sam problem jest i widzę, w szarej codzienności biznesowej. Wszyscy manipulujemy naszymi przekazami tak, by zyskać poparcie. Jednak różnej maści politycy są wręcz mistrzami takiej gry. Interpretujemy węc i przedstawiamy fakty w takim świetle, by - naszym zdaniem - były łatwiejsze do zaakceptowania przez innych/*. Delikatnie „politurujemy” prawdę i udajemy, że nie jest to kłamstwo wprost, po to by owa informacja była bardziej do przyjęcia i łatwiejsza do uznania, a kolokwialnie pisząc: do „łyknięcia”. Często kombinujemy i  wysilamy się, by zachować pozory, na które nikt się nie daje nabrać. Tym razem i prawie zawsze „ciemny lud tego nie kupi”, bo ludzie i tak wiedzą, jaka jest prawda. Wręcz intuicyjnie wyczuwają każdy fałsz i obłudę kłamstwa. Nawet jeżeli na chwilę uda Ci się kogoś oszukać, nie trwa to długo, gdyż ludzie nie dają się oszukiwać, a poza tym wszyscy ze sobą się powszechnie komunikują, rozmawiają. Dodatkowo mamy już w tych czas komunikatory społeczne typu:  Facebook, Twitter i wiele innych. Większość z nas, jak wynika z badań, ciągle stara się koloryzować rzeczywistość, bo nie mamy wystarczającej odwagi, by zdobyć się na szczerość. Cytując badania i inne opracowania: ..”odsłonięcie się i wystawienie się na reakcje innych jest świadomym aktem i jak na ironię, szczere wyznanie jest o wiele bardziej przekonujące, silniejsze i skuteczniejsze niż uciekanie się do innych, alternatywnych rozwiązań…”. Konstatacja jest ostatecznie prosta i bardzo ważna w przed dzień wyborów: ludzie chcą słyszeć prawdę a nie picowanie. Człowiek znacznie łatwiej ją akceptuje niż nam się to wydaje. Wręcz woli i szanuje bardziej tych innych ludzi i instytucje oraz firmy i organizacje właśnie za to, że mówią prawdę. To jest czasami i mój a typowy dla wielu liderów dylemat, co mam myśleć i uczynić w takiej sytuacji? Czy ludziom naprawdę zależy na takiej wiedzy choćby by była okrutna (patrz filmiki na YouTubIe, pokazujące okrucieństwo wobec zwierząt)? I tu znowu kłaniają się badania chociażby Bostońskiej Grupy Konsultingowej (BCG), która zbadała co różni skutecznych, acz świeżo upieczonych menedżerów od ich nieskutecznych szefów? Wyniki mogą Was/mnie zaskoczyć, bo najlepszym zachowaniem, które wyróżnia tychże najlepszych menedżerów jest: szczere i bezpruderyjne poproszenie o pomoc swoich podwładnych. By to podwładni, asystenci/ki pomogli im coś zbudować, rozwikłać, czy stworzyć.

Zatem, tak właśnie ludzie chcą, by inni byli z nimi szczerzy, nawet jeżeli jest się liderem to chcą by być „z nimi” na dobre i na złe, a szczerość oznacza odsłonięcie się i ukazanie, że też odczuwa się czasem onieśmielenie czy niepewność. Taka „swojskość” oznacza bliskość i szczerość. Tego rodzaju odsłanianie się nie prowadzi do wyalienowania, przeciwnie – raczej przyciąga i jest jak magnes. Sprawia, że stajemy się  bardziej przystępni i „tacy swojscy, bliżsi”. Pomagajmy więc innym identyfikować się z nami, ufać nam czy iść za nami, z nami razem. Za każdym razem, kiedy jestem tak po prostu szczery, sam oddycham z ulgą i pomaga mi to w przekonaniu, że życie w szczerości jest piękne.

W tym nieco bardziej gorącym czasie przed wyborczym mam coraz większą skłonność do wybierania do vademecum tematów  nieco bardziej osobistych i społeczno-psychologicznych niż stricte biznesowych. Ale chyba właśnie czas wyborów to taki „świąteczny czas” ale świąt zupełnie nie rodzinnych. I wiem, że cytując z Małego Księcia: powinniśmy być odpowiedzialni na zawsze za to co już raz oswoiliśmy…- prawda?